poniedziałek, 2 czerwca 2008

Du du dużo dużo nas.....

Wiele dzwięków rozchodziło się tej pięknej gwiazdzistej nocy.
Pierwsze akordy płyń mój blusie...i gromkie brawa!!!
Każdy w tą noc kto zasiadł przy ognisku mówił pózniej że to było czarodziejskie granie na Jasnej Górze.Każdy był bratem i siostrą czystym i niewinnym .
Powietrze rześkie i krystaliczne niebo poranka dawało złudzenie że to aniołowie trącali struny gitar.
Czar rozchodził się w koło i dawał poczucie wolności choć w pobliżu na górce obok stały budy z ,niebieskimi ptakami'.
Też słuchali z dala tej muzyki i nawet niektórzy przyjaznie się uśmiechali.
Lecz kiedy dostali rozkaz pacyfikacji obozu hipisów zrobili to z wprawą i zadowoleniem.Widać że nie mogli już doczekać ranka by zacząć nas ganiać i pałować bez opamiętania.
Krzyczeli że wybiją nam z głów te dziwne braterskie powitania i pocałunki.
Zadowolenie ich rosło z każdym uderzeniem pałką w plecy,głowę czy nogi.
Wielu z naszego obozu zostało zatrzymanych i pobitych na pobliskiej komendzie milicyjnej!!
Miałem szczęście udało mi się uciec,lecz gorycz i łzy wściekłości płynęły po policzkach.
Taki piękny koncert tak brutalnie został przerwany przez tych ...... ,radarowców' wstyd i beznadzieję jaką czułem w środku swojej duszy towarzyszył mi ładne kilka lat.

Brak komentarzy: