wtorek, 11 marca 2008

Zaszczyt

Wracając do Starachowic z wojaży wakacyjnych po wschodniej Polsce,dotarłem do największego miasta regionu-Lublina
Jakie było moje zdziwienie gdy 'łapiąc stopa' na trasie wylotowej zatrzymał się mercedes na białej rejestracji z napisem USA!!!
Dokąd to chcesz jechać młody człowieku?-spytała siwa kobieta od strony pasażera.
Wszystko jedno prze pani byle w Kieleckie powiedziałem.
No... my jedziemy do Kazimierza jak chcesz to możemy cię podwieźć.
wsiadaj jak chcesz.Taka okazja....pomyślałem wsiadając!!
To jedno z zaczarowanych spotkań na trasie.
Mili ludzie dwoje starszych państwa co to przyjechali z N.Yorku w odwiedziny do polski.
Po kilku słowach o dumie Lublina tzw.trasa lubelska?
Piękna szeroka aleja i nawet asfalt równo wylany!!
Czym się zajmujesz zagaiła starsza kobieta siedząca obok siwego kierowcy,jak się okazało męża :).
Jestem uczniem i w wakacje postanowiłem pozwiedzać to i owo chciałem zobaczyć jak ludzie żyją w tych stronach.
I co podobało się?
Gzie byłeś?
Na wsi proszę pani na wsi wiem już co to ,rajgras' pomagałem przy młocce tych nasion,wszystko do Anglii wysyłają.
Tak ziemia tu dobra i ludzie są skromni nie to co w Ameryce.
Tu z mężem jesteśmy na wakacjach i zamierzamy osiąść na stałe ponownie tu w
Kazimierzu Dolnym,nad Wisłą.
Syn mój zginął,pływał w marynarce wojennej na statkach,książkę o tym napisałam.
Czytasz książki młodzieńcze??
Czytaj bo wiele ciekawego można się z nich dowiedzieć,sama piszę i...
Nazywam się Maria Kuncewiczowa,przedstawiła się z imienia i nazwiska.
W tym czasie nazwisko nic mi nie mówiło,choć od książek
Bóg mi świadkiem nie stroniłem,to nie czytałem żadnej jej książki;powiedziałem to dodając że na pewno przeczytam jak tylko wrócę do domu.
Uśmiechnęła się z aprobatą.
Po kilku słowach odwracając głowę w moją stronę spytała gdzie zamierzam spać.
Cóż nie wiem lecz jest ciepło i mam śpiwór to i w stodole spać mogę-powiedziałem.
Tak tak my też byliśmy z mężem młodzi to i w snopkach na polu spaliśmy czasem.
Uśmiechnęła się i ciepłym wzrokiem spoglądała na okolice Kazimierza.
No to już jesteśmy w domu-powiedziała pani Maria zatrzymując auto przed kawiarnią na rynku obok studni.
Zapraszamy na kolację i bez sprzeciwu prosimy,
no nie ma się czego wstydzić odparła widząc moje zakłopotanie.
Zaproszenie przyjąłem i powiem tylko że będąc gościem wiele się od
tej siwej starszej pani dowiedziałem o wojnie i o powstaniu Warszawskim!!!
Oni opowiedzieli mi wiele historii o sobie o emigracji i powrocie do polski.
Była to nie tylko lekcja historii!!
Jej i męża pani Kuncewicz nie zapomnę do końca życia!!
Dzięki za taką przejmującą i miłą historię nie znanych mi wcześniej ludzi.
Inaczej już patrzyłem na starszych w mojej rodzinie.
P.S
Wstyd lecz książki autorstwa Marii Kuncewicz nie czytałem do dnia dzisiejszego ,lecz mam czas bo przecież młody ze mnie gość!
A wakacje były nie tak dawno bo w 1977/78?roku.


Wyświetl większą mapę